piątek, 23 grudnia 2011

Niech żyje młoda para ...

Dzisiaj wielki dzień. Będzie ślub w rodzinie. Po wielu latach narzeczeństwa w końcu się zdecydowali na ten krok. Babcia i Ludwik oczywiście :)
Niech żyje młoda para...
Świadkowie w pełnej krasie, ciotka Ela i tata.
Oto my.
Darcia z bukietem dla młodych.

sobota, 17 grudnia 2011

Przedświąteczne zakupy...

Mój kochany przyszły mąż pojechał z moim tatą na zakupy przedświąteczne i przywiózł to oto:



Zanim się obejrzałam karpik został zainstalowany w wannie. Darii oczywiście spodobała się rybka i zapewne chciała go zatrzymać na dłużej. Hmm i jak tu teraz dziecku wytłumaczyć, że karp zostanie zjedzony...

sobota, 26 listopada 2011

Wspólne gotowanie

Dzisiaj w czasie gotowania miałam małą pomocnicę :) Pomagała tak ochoczo, że niektórych składników było trochę za dużo jak na mój gust... Najważniejsze, że miała frajdę i że nawet było smaczne. Najperw Daria utarła w moździerzu przyprawy:
Na dnie naczynia żaroodpornego ułożyłyśmy cebulę (ja ją posypałam lekko cukrem):
Kawałki kurczaka posypałyśmy przyprawą:
Kurczaka ułożyłyśmy w naczyniu, Mysza posypała rodzynkami i suszoną śliwką, dodałam też czosnek i marchewkę.
Mysza była bardzo dumna kiedy tata powiedział, że baardzo mu smakował obiadek :) Pozdrawiam

poniedziałek, 14 listopada 2011

Urodziny

Najpierw było pytanie: mamo czy dzisiaj są moje urodziny?? I tak mniej więcej trzy razy dziennie od początku października. Daria zaczęła świętować urodziny 8, kiedy złożyliśmy jej rano życzenia, a ostatni goście przyszli w niedzielę. Jednak najważniejsza impreza odbyła się w sobotę. Po imprezie Daria była taka zmęczona, że zasnęła niemal natychmiast po wejściu do domu. Oczywiście nie obeszło się bez obejrzenia prezentów przed zaśnięciem. Na imprezę pojechała w nowej sukience. Mogę się pochwalić, że sama ją uszyłam a raczej przerobiłam ze spódnicy. Przed:
Po:
Kilka zdjęć z przyjęcia :)
Teraz nasza mała dziewczynka ma już 4 lata. I kiedy to minęło? Mierzy 105,5cm i waży jakieś 20kg. Teraz zaczęła pytać kiedy będzie miała siostrzyczkę :) i co ja mam jej odpowiedzieć? Pozdrawiam :)

czwartek, 27 października 2011

Parę zdjęć

Zdjęcie z przedszkola, pierwsze które bardzo mi się podoba. Poprzednie były trochę sztywne, Mysza na początku bała się fotografa.
A teraz zdjęcia Fionki:
i jeszcze śpiąca Mysza:

sobota, 15 października 2011

Październik mija...

Nawet się nie obejrzeliśmy a połowa października minęła. Chwila moment i będzie listopad. Od jakiegoś czasu zbieramy się do przygotowania ogrodu do zimy. Trzeba zagrabić, poprzycinać niektóre krzaczki, niektóre przykryć, conieco wykopać i schować. My się zbieraliśmy a czas mijał... Istotą, która dała nam silny impuls do sprzątania ogrodu była... Fiona :) Tak właśnie nasz piesek, mianowicie wzięła się za przycinanie krzaczków. Najpierw przycięła 20cm nad ziemią wierzbę japońską, potem wzięła się za hortensję i hibiskusa. Wierzbę jeszcze przełknęłam łagodnie ale jak zobaczyłam hortensję i hibiskusa to wzięłam się do roboty. Podocinałam to co zostało, Miśku mój pograbił i rozpalił ognisko. Pracowaliśmy do późna, jak już nie widziałam co grabię to poszliśmy do domku. Aha i oczywiście wykopałam dalię "żółtą, która miała być fioletowa" :) i mieczyki. Mam nadzieję, że przetrwają zimę. W zeszłym roku połowa gladioli mi zgniła.
Na pierwszym zdjęciu jest dalia żółta, którą kupowałam jako fioletową. Do fioletu to jej daleko :) Na pozostałych mieczyki, te co przetrwały zimę. Mój ulubiony to ten zielony. Mam jeszcze czerwoną hortensję ale ona już dawno przesadzona do doniczki i siedzi na werandzie tuż obok pelargonii. Eh nie lubię zimy... Pozdrawiam :)

sobota, 1 października 2011

Spacerek

Ostatni wrześniowy spacerek.
Fionka coś wywąchała i ryje, ryje...
Spotkaliśmy pieska i jak widać jest taki wysoki jak Myszka.

piątek, 30 września 2011

I po ptakach...

Już odlatują...
Znaczy się idzie na zimę. Nie lubię zimy, to znaczy śnieg ogólnie to tak. Nie lubię jak jest zimno brrrr. Trzeba przygotować ogród do zimy, wykopać co trzeba i zakrtyć conieco. Przeprosić się z kurtką zimową, szaliczkiem i czapeczką. Tak sobie pomyslałam, że może coś uszyję dla Myszki. Jakąś czapeczkę może, hmm zobaczymy.

czwartek, 15 września 2011

Daliśmy radę

Jest!!! Udało się!!! Udało się zrobić wypad do Barnimia. Mamy za sobą pierwszy wspólny spływ. Oczywiście trochę się bałam ale czego się nie robi. Zaczęliśy spływ na jeziorze. Dodam tak na wstępie, że wiało straszliwie i były duuże fale. Nie mogliśmy skręcić we wskazany przez kierownika wycieczki kierunek bo znosiło nas w trzciny. Na szczęście daliśmy radę i w końcu wpłynęliśmy do rzeki. Rzeką płynęło się spokojnie, było kilka przeszkód (drzewa w poprzek rzeki). Dobrą godzinkę tak sobie na luzie wiosłowaliśmy. Do czasu... Dopłynęliśmy do jednej przeszkody. Tata przepłynął, trochę go zniosło ale przepłynął. To co? My też płyniemy. Skończyło się na tym, że prawie przepłynęliśmy. :) Zaczęło nas odwracać i spokojnie byśmy wypłynęli tyłem gdyby nie pewna niepozorna gałązka. Przytrzymała nas w jednym miejscu i już byliśmy pod wodą. Zimna wogóle nie czułam, jedną ręką trzymałam się mini-gałązki a drugą ściskałam wiosło. Mnie do brzegu odholował tata, Tomasz sam dopłynął. Kawałek dalej tata ściągnął kajak do brzegu. Wspólnymi siłami wyciągnęliśmy go na brzeg, chłopaki wylali z niego wodę. Niestety nasze ciuchy na przebranie zostały całowicie zmoczone. Chyba worek był dziurawy... Jednak przy takim kopie adrenaliny nie było nam zimno. Wsiedliśmy spowrotem do kajaka i popłynęliśmy dalej. Dalsza podróż przebiegła spokojnie. Dwa pozostałe kajaki zatrzymały się na skarpach na grzyby, my z tatą popłynęliśmy sobie dalej. Na miejscu zbiórki byliśmy pierwsi. Zostawiliśmy tatę przy kajaku i poszliśmy dwie zmokłe sieroty do domu. Powiem tylko tyle, że po takiej przygodzie obiad smakował znakomicie. Obydwoje czekamy z niecierpliwością na przyszły rok i następny spływ. Szkoda tylko, że nie mamy zdjęć. Baliśmy się, że aparat zamoknie. I pewnie by popłynął z kajakiem. Pozdrawiam :)

niedziela, 4 września 2011

Ogród

Wybraliśmy się całą rodzinką do ogrodu dendrologicznego w Przelewicach. Co prawda o tej porze roku nie ma za dużo kwiatów, ale i tak było co oglądać. Co do historii ogrodu to jest ona dłuuga i nie będę tu jej przytaczać. Polecam stonę http://www.ogrodprzelewice.pl/. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byliśmy w Przelewicach, za to pamiętam, że w lipcu 2009 roku byliśmy w Glinnej. Na pewno w przyszłym roku wybierzemy się i do Gilnnej i do Przelewic w porze kwitnienia.
Wczoraj przyjechała do nas Nataszka. Dawno u nas nie była, posiedzieliśmy dość długo gadając i popijając piwko. Rano nie byliśmy pewni czy damy radę pojechać. Jednak jak już dotarliśmy na miejsce wszyscy byliśmy zadowoleni. Piękna pogoda i spacerek dobrze nam zrobiły. Już tęsknię za wiosną :)
Oto kilka zdjęć z tej wyprawy: