czwartek, 23 czerwca 2011

Dentysta

Myszka ma za sobą pierwszą wizytę u dentysty. W czasie jazdy na wizytę biedna zasnęła, i przed samym wejściem humor miała nijaki. Zaczęła popłakiwać, marudzić i nie chciała wejść do gabinetu. Pani doktor tak zbajerowała Darcię, że ta pozwoliłaby pewnie nawet do żołądka sobie zajrzeć. Było kierowanie fotelem w górę, w dół, w górę, w dół i w góóórę, trochę oparciem. Potem była lampka, i dmuchanie powietrzem, "słonik" wysysający ślinę i takie tam. Tak fajnie mówiła, że miałam ochotę sama na fotel usiąść. Poza tym był telewizor z bajkami, to już wystarczyło :) Przegląd wypadł ok, jeden ząb do zrobienia, jeden do obserwacji. Pani doktor powiedziała Mysi, że następnym razem będzie jej robaki wymiatać z ząbka, pokazała jej nawet wiertełko. Dziecko zadowolone, mama też :) Następna wizyta w lipcu.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Oczko

Trochę to trwało, ale w końcu udało się skończyć. W ciągu tygodnia nie mieliśmy za bardzo czasu na robienie w ogródku przy oczku. W weekend, mimo deszczu padającego co pół godziny skończyliśmy oczko i jego okolice. Oczko jest obsadzone roślinkami i pływają w nim trzy rybki. Z ziemi pozostałej po wykopaniu dziury na oczko zrobiliśmy skalniak. Niestety zabrakło nam kamieni i musimy poczekać z wykończeniem skalniaka do następnej dostawy kamyczków. Przy usypywaniu skalniaka dzielnie pomagała nam Mysia, bez niej wogóle byśmy nic nie zrobili. Ładowała ziemię na swoją taczuszkę i zawoziła na miejsce. Fiona natomiast odwrotnie, ryła tam gdzie nie trzebabyło... :) Upatrzyliśmy sobie fajne miejsce na polach gdzie rosną żółte irysy wodne. Zrobimy mały wypad i trochę ich przyniesiemy do naszego stawu. Na razie wygląda to dość skromnie, ale w przysłym roku będzie już o wiele lepiej.
Teraz krótki fotoreportaż:
Tu były kiedyś maliny...






 Wieczorkiem jak już Mysza poszła spać usiedliśmy sobie nad wodą i słuchaliśmy jak pluska sobie cicho. Chwila relaksu we dwoje. Super, po prostu super.
Czas już spać, rano trzeba wstać i odprowadzić Myszeczkę do przedszkola. A potem na rowerek i do pracy jak pogoda pozwoli oczywiście. Cały zeszły tydzień jeździłam na rowerze, ciekawa jestem czy chociaż trochę zgubiłam kilogramów. Teraz ważę 61,2 kg, zobaczymy jak się zważę w przyszły poniedziałek.
Posłucham jeszcze Erny Sully My light i idę spać.
Polecam: http://www.youtube.com/watch?v=jaozesAPtcU

wtorek, 14 czerwca 2011

Nowy członek rodziny

Wizyta pań z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wypadła pomyślnie. Podobało im się podwórko i okolica. Skontaktowała nas z panią od której mieliśmy wziąść psa. Fiona ma trzy lata. Mieszkała przez ten czas w bloku. Spacery tylko na smyczy. Podobno lubi uciekać, więc na razie jej nie spuszczamy ze smyczy. Przywieźliśmy ją do domu w sobotę rano. Wpadła na podwórko i przez jakieś pół godziny widzieliśmy tylko rozmazaną czarno-białą plamę. W koncu się zmęczyła i przestała biegać. Wypiła dwie michy wody i trochę się uspokoiła. Po jakiejś godzinie zaczęła rozglądać się po podwórku i od razu upatrzyła sobie jeden krzaczek, pod którym co chwilę ryła. Przestała dopiero jak obłożyliśmy go kamieniami :) Na początku nie chciała wogóle wejść do domu, bała się że zamkniemy drzwi. Jak już do niej dotarło, że drzwi są wiecznie otwarte to spokojnie chodziła wte i wewte. Wzięliśmy szajbuskę na spacer na łąki i okazało się że to myśliwy :) od razu zaczęła szukać, węszyć i skakać nie wiadomo na co. Oczywiście nie obeszło się bez rycia. Tak się zajęła ryciem, że nie mogliśmy jej odciągnąć. Na smyczy chodzi w miarę spokojnie, czasami ją coś rozproszy. Przez weekend nauczyłam ją siadać, pojęcie zasad zajęło jej jakieś pół godziny. Teraz siada nawet na komendę Darii. Mądra psina. Póki co nie za bardzo chce się słuchać, ale da się to wypracować. W koncu jest u nas dopiero cztery dni. Dobra teraz zdjęcie :)
Szkoda mi tylko, że musi siedzieć w domu jak my jesteśmy w pracy. Na szczęście jest grzeczna i nie demoluje chaty. Podejrzewam, że przez ten czas jak nas nie ma to po prostu śpi. Nie rusza jedzenia ani wody. Dzisiaj zaczęłam ją uczyć podawania łapy. Kilka razy podała ale chyba jeszcze nie zaczaiła o co chodzi. Wujek Mojego Lubego powiedział, cytuję: "Macie pojebanego psa bo się nie słucha" hmm interesujące. Mamy ją od czterech dni i się nie słucha. On ma psa od trzech lat z górką i też się nie słucha. Ciekawe nie? :) Nasz jest przynajmniej inteligentny i wygląda jak pies a nie jak gargulec :D (buldog francuski). Padam na twarz, zaraz połknę ekran tak mi się gęba drze. Idę się myć i spać. Rano do pracy. Rowerem...

czwartek, 9 czerwca 2011

Remont ogrodu

Przez weekend udało mi się wyleczyć na tyle, żeby w poniedziałek do pracy pomaszerować. Pominąwszy moje zapalenie krtani mieliśmy też inne atrakcje w ten weekend. Z zamiłowaniem godnym krecika ryłam w ziemi, a konkretnie przesadzałam maliny. W czasie kiedy tu mieszkamy malinki są już drugi raz przesadzane. Tym razem już na stałe. W miejscu, gdzie były malinki jest już oczko wodne, brakuje w nim jeszcze roślin i najważniejszych mieszkańców - rybek.
Tak to wyglądało jeszcze w sobotę rano:
A tak mniej więcej wygląda teraz:

Mamy jeszcze duużo pracy, żeby doprowadzić ogródek do porządku. Darii najbardziej podobało się kopanie dziury pod oczko a potem wspinanie się na górę piachu. Muszę jeszcze wymyślić do zrobić z tą górką, nie może tak sobie figurować na środku ogrodu. Coś wymyślę, coś na pewno.
Wreszcie nauczyłam się robić warkocz dobierany. Mysia się cieszy, bo zawsze prosiła o taki a ja nie umiałam ale się naumiałam. Nie wychodzi ni to co prawda zbyt sprawnie, ale jest. Oto moje pierwsze warkocze:

Postanowiliśmy adoptować psa ze schroniska. Znaleźliśmy chow-chow, śliczny z bardzo smutnym spojrzeniem, sierść koloru brunatnego. Bardzo nam się spodobał, problem polegał na tym, że pies jest w Koszalinie. Hmm musieliśmy poszukać innego. Wyszukałam syberian husky, suczkę o pięknym niebieskim spojrzeniu. Niestety okazało się, że już ją ktoś wziął. Jak pech to pech. Ale nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre. Mamy kandydatkę na naszego pupila domowego. Trzyletnia suczka husky, Fiona ślicznie ubarwiona :). Jutro mamy wizytację inspektora ze schroniska. Trzymajta kciuki. Idę spać.

czwartek, 2 czerwca 2011

Dzień Dziecka

Zaniemówiłam. Nie, wcale nie z wrażenia. Moje gardło odmówiło współpracy. Wytrzymałam trzy dni w pracy ale dzisiaj zostaje w domku. Dwa dni urlopu plus weekend dobrze mi zrobią.
Dzień Dziecka. Mysza miała dzień pełen wrażeń. Zamek dmuchany, klowni, malowanie twarzy i ogrom zabaw na wolnym powietrzu. Przyniosła do domu balonik i podarunek. Poza tym dostała pełno słodyczy i danonków za którymi przepada. W domu zjadła loda, potem poprosiła o kurczaczka. Niestety nie zdążyła go zjeść, zasnęła w trakcie gryzienia :)