piątek, 30 września 2011

I po ptakach...

Już odlatują...
Znaczy się idzie na zimę. Nie lubię zimy, to znaczy śnieg ogólnie to tak. Nie lubię jak jest zimno brrrr. Trzeba przygotować ogród do zimy, wykopać co trzeba i zakrtyć conieco. Przeprosić się z kurtką zimową, szaliczkiem i czapeczką. Tak sobie pomyslałam, że może coś uszyję dla Myszki. Jakąś czapeczkę może, hmm zobaczymy.

czwartek, 15 września 2011

Daliśmy radę

Jest!!! Udało się!!! Udało się zrobić wypad do Barnimia. Mamy za sobą pierwszy wspólny spływ. Oczywiście trochę się bałam ale czego się nie robi. Zaczęliśy spływ na jeziorze. Dodam tak na wstępie, że wiało straszliwie i były duuże fale. Nie mogliśmy skręcić we wskazany przez kierownika wycieczki kierunek bo znosiło nas w trzciny. Na szczęście daliśmy radę i w końcu wpłynęliśmy do rzeki. Rzeką płynęło się spokojnie, było kilka przeszkód (drzewa w poprzek rzeki). Dobrą godzinkę tak sobie na luzie wiosłowaliśmy. Do czasu... Dopłynęliśmy do jednej przeszkody. Tata przepłynął, trochę go zniosło ale przepłynął. To co? My też płyniemy. Skończyło się na tym, że prawie przepłynęliśmy. :) Zaczęło nas odwracać i spokojnie byśmy wypłynęli tyłem gdyby nie pewna niepozorna gałązka. Przytrzymała nas w jednym miejscu i już byliśmy pod wodą. Zimna wogóle nie czułam, jedną ręką trzymałam się mini-gałązki a drugą ściskałam wiosło. Mnie do brzegu odholował tata, Tomasz sam dopłynął. Kawałek dalej tata ściągnął kajak do brzegu. Wspólnymi siłami wyciągnęliśmy go na brzeg, chłopaki wylali z niego wodę. Niestety nasze ciuchy na przebranie zostały całowicie zmoczone. Chyba worek był dziurawy... Jednak przy takim kopie adrenaliny nie było nam zimno. Wsiedliśmy spowrotem do kajaka i popłynęliśmy dalej. Dalsza podróż przebiegła spokojnie. Dwa pozostałe kajaki zatrzymały się na skarpach na grzyby, my z tatą popłynęliśmy sobie dalej. Na miejscu zbiórki byliśmy pierwsi. Zostawiliśmy tatę przy kajaku i poszliśmy dwie zmokłe sieroty do domu. Powiem tylko tyle, że po takiej przygodzie obiad smakował znakomicie. Obydwoje czekamy z niecierpliwością na przyszły rok i następny spływ. Szkoda tylko, że nie mamy zdjęć. Baliśmy się, że aparat zamoknie. I pewnie by popłynął z kajakiem. Pozdrawiam :)

niedziela, 4 września 2011

Ogród

Wybraliśmy się całą rodzinką do ogrodu dendrologicznego w Przelewicach. Co prawda o tej porze roku nie ma za dużo kwiatów, ale i tak było co oglądać. Co do historii ogrodu to jest ona dłuuga i nie będę tu jej przytaczać. Polecam stonę http://www.ogrodprzelewice.pl/. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byliśmy w Przelewicach, za to pamiętam, że w lipcu 2009 roku byliśmy w Glinnej. Na pewno w przyszłym roku wybierzemy się i do Gilnnej i do Przelewic w porze kwitnienia.
Wczoraj przyjechała do nas Nataszka. Dawno u nas nie była, posiedzieliśmy dość długo gadając i popijając piwko. Rano nie byliśmy pewni czy damy radę pojechać. Jednak jak już dotarliśmy na miejsce wszyscy byliśmy zadowoleni. Piękna pogoda i spacerek dobrze nam zrobiły. Już tęsknię za wiosną :)
Oto kilka zdjęć z tej wyprawy:

sobota, 3 września 2011

Weekendowy wypad

Wreszcie urlop! Radość jednak trwa krótko, tylko w te dni kiedy nie pada. Jak to możliwe, że przez dwa tygodnie mojego urlopu prawie non stop lało?? A jak minął pierwszy dzień w pracy?? Słonecznie!! To niesprawiedliwe :(
Cieszę się jednak, że w ostatni weekend urlopu udało nam się odwiedzić w końcu Barnimie. Miejsce w krórym chcemy w przyszłym roku wziąść ślub i wyprawić wesele :) Mieliśmy pojechać w niedzielę i wrócić w niedzielę. Wróciliśmy w poniedziałek... Było super. Bardzo fajne miejsce, mała mieścina, spokój, cisza. Poznaliśmy właścicieli, Darcia bawiła się z ich córcią Nataszką. Dokładnie rzecz biorąc taplały się w błocie w pobliskiej kałuży.
Tata, Tomek i pan Jacek (znajomy rodziców) zrobili sobie wypad nad rzekę i urządzili minispływ.
Rano następnego dnia niektórym ciężko się wstawało :) mimo to pojechaliśmy na grzyby. Pierwszy grzyb jakiego udało mi się znaleść to był prawdziwek.
W sumie to prawie wszystie jakie znaleźliśmy to były prawdziwki i kozaki. Tak więc na obiad mieliśmy grzybki w sobie własnym.
Czekam na okazję, żeby też popłynąć na spływ. Niestety w tym roku już to się chyba nie uda. Szkoda, jestem ciekawa jak się będę czuła i zachowywała w kajaku, na rzece. Boję się wody... Muszę to sprawdzić jeszcze przed ślubem. Plan jest taki, że po ślubie i weselu organizujemy spływ. Chciałąbym do tego czasu chociaż trochę się oswoić z pływaniem po rzece.