sobota, 15 października 2011

Październik mija...

Nawet się nie obejrzeliśmy a połowa października minęła. Chwila moment i będzie listopad. Od jakiegoś czasu zbieramy się do przygotowania ogrodu do zimy. Trzeba zagrabić, poprzycinać niektóre krzaczki, niektóre przykryć, conieco wykopać i schować. My się zbieraliśmy a czas mijał... Istotą, która dała nam silny impuls do sprzątania ogrodu była... Fiona :) Tak właśnie nasz piesek, mianowicie wzięła się za przycinanie krzaczków. Najpierw przycięła 20cm nad ziemią wierzbę japońską, potem wzięła się za hortensję i hibiskusa. Wierzbę jeszcze przełknęłam łagodnie ale jak zobaczyłam hortensję i hibiskusa to wzięłam się do roboty. Podocinałam to co zostało, Miśku mój pograbił i rozpalił ognisko. Pracowaliśmy do późna, jak już nie widziałam co grabię to poszliśmy do domku. Aha i oczywiście wykopałam dalię "żółtą, która miała być fioletowa" :) i mieczyki. Mam nadzieję, że przetrwają zimę. W zeszłym roku połowa gladioli mi zgniła.
Na pierwszym zdjęciu jest dalia żółta, którą kupowałam jako fioletową. Do fioletu to jej daleko :) Na pozostałych mieczyki, te co przetrwały zimę. Mój ulubiony to ten zielony. Mam jeszcze czerwoną hortensję ale ona już dawno przesadzona do doniczki i siedzi na werandzie tuż obok pelargonii. Eh nie lubię zimy... Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz