środa, 18 maja 2011

Pogryziony nos...

Wracam z pracy do domku, średnio zmęczona. Mąż kochany mój odebrał Myszeczkę z przedszkola. Zachodzę na podwórko i widzę dziecko moje utytłane jakby tonę lodów czekoladowych zjadło. Siedzi sobie z tatusiem i robi sałatę grecką, znaczy się oliwki wyjmuje ze słoja. Połowa oliwek trafiała do jej buzi, brudnej buzi. Widzi mnie moje dziecię i woła z radością:  Mamusia! Robię sałatkę a tata zrobił sasłyki :)
Cieszę się i z sałatki, i z sasłyków bo głodnam troszku. Najpierw jednak wędruję do domu po jakąś gąbkę bo mordkę trzeba umyć. Wycieram raz, drugi... hmm nosa nie mogę doczyścić... Przyglądam się, patrzę na ten nosek a tam normalnie ślady zębów!!?? Myszko co ci się stało w nosek?? Adaś mnie ugryzł... Heh no tego się nie spodziewałam. Jak to się stało?
Mąż kochany = Tomasz,samiec, lat 31, mężczyzna jak się patrzy, zwany też Tygryskiem.
Myszeczka = Daria, córa nasza kochana, lat 3,5, przedszkolak grupy I
Mamusia = Alicja, czyli ja, lat 28

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz