niedziela, 22 maja 2011

Bardzo miły dzień

Zaczęło się od telefonu od koleżanki Milenki, z którą nie widziałam się od 2005 roku. Szmat czasu. Gadka szmatka, co u was, co u nas. Pogadałam z jej mężem Andrzejem. Jak to szybko zleciało, czemu się nie spotkaliśmy wcześniej?? Nie mam pojęcia. Szkoda. Tyle czasu zmarnowane. To kiedy się spotkamy? Może dzisiaj? OK to na 13. I tak się zaczęło, przyjechali:) Milenka, Andrzej, Kasia (ich córka 12l.) i Nataszka. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się, aż się popłakałam ze śmiechu. Nic się kochani nie zmienili, no dobra Kasia urosła. Daria na początku się przestraszyła, tyle nowych ludzi, nowa ciocia, nowy wujek, taki duży wujek. O i nowa koleżanka. Bawiła się z Kasią cały czas, skakały na trampolinie, czytały książeczki. Później przyszli moi rodzice, Tomka rodzice i siostra. Fajnie. Dawno u nas nie było tyle ludzi. Teraz już nikogo nie ma. Pojechali, ale przyjadą jeszcze, jeszcze się razem pośmiejemy. Mysza miała się wykąpać bo znowu mały troll z ogrodu wrocił, ale zasnęła jak się woda nalewała. Trudno, umyje się ją na śpiocha. W ogrodzie szumi deszcz, burza w najlepsze szaleje. I dobrze, podlewa mi ogród Matka Natura. Tak lubię.
Zapowiada się też spotkanie z koleżankami z liceum, z Dorcią i Agnieszką. Mam nadzieję, że się jakoś zgramy.
Moje dwa debiuty. Pierwszy raz po dwóch latach w ogrodzie zakwitła mi kalina  (na górze) i pierwszy raz zakwitł mi rododendron, którego dostałam dwa lata temu na urodzinki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz